Jest wtórnym, czy Donald Tusk w publicznym wystąpieniu obronił syna Michała, czy nie. Zresztą nie ma lepszego mówcy w kraju. Oceniając bez uprzedzeń, zrobił to z klasą.
Wytrącił przeciwnikom broń z reki, z jakiej chcieli strzelać - lecz nie do syna, ale do niego, premiera i ojca.
Michał Tusk to ledwie aferka, synowska samodzielność, która udała się, jak udała. Nie wyszła. Tyle rozsądnie o tym temacie można napisać.
Problem leży zupełnie, gdzie indziej. Jak działa w Polsce prawo?
Nie jak chcieliby niewydarzeni politycy i komentatorzy, że źle jest w kraju umocowany biznes. Tak mogą twierdzić tylko nieuki i ideowcy, którzy z idei rozumieją, że od natury nie dostali za wiele IQ. Jeszcze raz mogliśmy przekonać się, że polskie życie publiczne składa się z samych Forrest Gumpów.
Zawiodło prawo, która dla oszusta cwaniaka okazało się rajem dla machinacji.
Dopóki prawo nie będzie przejrzyste, transparentne, dopóki korporacje prawne będą samorządne i decydowały, co jest prawnie słuszne, a co nie, dla takich Plichtów będzie miejsce dla oszustw.
Idiota może chcieć mieć rocznego zysku 14% z operacji finansów, jego sprawa - naraża się na to, że utraci oszczędności w depozycie.
Oszust Plichta to wyczuł i idiotów nabrał. Prawo nie zadziałało jednak, bo pozwoliło wyrokowcowi recydywiście działać, a powinno go posłać za kraty.
Biznes od początku świata był nieczysty, bo operuje pojęciem zysku. Prawo stanowią ludzie, aby biznes był przejrzysty. A idioci zawsze byli i będą, chyba że w końcu zaczną mutować sztuczne mózgi z IQ powyżej 150.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz