W przeddzień rocznicy Sierpnia 1980 roku na dach budynku stoczniowej portierni weszło dwóch posłów PiS wraz ze związkowcami z "S", odpiłowali napis "im. Lenina".
Ci posłowie to Janusz Śniadek i Andrzej Jaworski. Dlaczego im przeszkadzał napis, wszak jest on historyczny? Nikt nie odpiłowuje złowieszczych słów znad bramy Auschwitz?
Posłowie-tchórze.
Ani ten napis nikogo nie boli, nie jest paskudny w dzisiejszym kontekście, bo nie grozi nam reżim komunistyczny, itd.
Tchórzy, którzy nie mają nic do powiedzenia w sferze publicznej, takie tanie demonstracje dowartościowują.
Tego typu napisy są historyczne, uczą przyszłe pokolenia, jak wyglądała ikonosfera tamtych czasów. Dotykalność, naoczność, namacalność - to sensualizm, który łatwiej jest przyswajalny dla każdego.
Tchórze jednak muszą demonstrować swoją ortodoksję pseudo-ideową.
Niedawno dzieci zapytały nauczyciela historii, dlaczego szef strajku w 1980 roku Lech Wałęsa nie mógł się skontaktować z rodziną? Czy nie miał telefonu komórkowego?
Ten napis to uzmysłowienie, jak było i dlaczego Wałęsa nie miał telefonu komórkowego. To zapis czasu.
Tchórze jednak muszą odpiłować, bo gdyby naprawdę przyszło walczyć o wolność, schowaliby swoje tyłki w mysią dziurę, albo popuścili w galoty.
Odwaga dzisiaj nic nie kosztuje. Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz za odtworzenie bramy stoczni gdańskiej zapłacił z kasy municypalnej 68 tys. zł. Tyle powinni zapłacić posłowie PiS.
Za szkodę i na naukę historii w jakiejś szkole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz