środa, 6 lutego 2013

Ciamciaramcia Kurski na Nie



Jacek Kurski chciał skutecznie zablokować tekst, który ukazał się w urbanowym "Nie", a dotyczyć jego romansu. Z-ca naczelnego Przemysław Ćwikliński napisał do Kurskiego e-maila, w którym informował go, że na łamach tygodnika ma ukazać się artykuł o jego zapędach seksualnych i żeby eurodeputowany odniósł się do kilku pytań, bo na tym polega profesjonalizm.

Kurski zakrzyknął "nie", pogroził prawnikiem, ale na pytania nie odpowiedział, więc tekst ujrzał światło druku. Tekst ukazał się pod tytułem "Związki partnerskie posła Jacka Kurskiego", co wzmiankowanego ubodło w majtki (mało dziewicze). Po czym została przez Kurskiego "uruchomiona procedura środków prawnych", a polegająca na tym, że Sąd Okręgowy w Gdańsku wysłał pismo do "Nie", aby więcej nie pisano o tej sprawie. O tym zajściu "Kurski-Nie" poinformował  Press.

A za nim, że coś jest na rzeczy - nie tylko w majtkach - portal naTemat.pl i inne internetowe serwisy, które tylko opisały owo zjawisko polityczno-seksuologiczne. Ledwie ukazał się news, portal i inne redakcje dostały maila od prawnika Kurskiego z taką oto groźnie wyglądającą grafiką:


Zdrowo się Kurskiemu pokićkało - jego prawnikowi też - pomyliły im się czasy. Trzeba majtki nie opuszczać - to po pierwsze, a po drugie - dzisiaj kontrolowanie jest niemożliwe. Wystarczy sam opis, że ktoś został zmuszony do zdjęcia materiału o romansie i wieść rozpływa się po mediach. Wszystkie internetowe media o tym piszą. Gdyby Kurskiemu udało się pozwać wszystkich, wszystkie portale, wszystkich użytkowników Twittera i Facebooka, wszystkich blogerów, którzy to komentują, to nie powstrzyma tej rzeki.

Kijaszek za mały, pośle Kurski ciamciaramcia. Nie te czasy. Pas cnoty trzeba mieć zawsze zamknięty, a kluczyk do niego wyrzucony. Nie będzie kusiło, aby grzeszyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz