Kolejny kraj wchodzi w konflikt z islamem. To niemal nie do uniknięcia, bo jak kontrolować wszystkie media, a szczególnie satyryczne?
USA zapłaciły śmiercią swego ambasadora z powodu jakiegoś trzeciorzędnego filmu, którego bezwolne masy muzułmańskie przecież nie widziały. Podpalono kilka amerykańskich placówek dyplomatycznych w krajach arabskich.
We Francji jakieś pismo satyryczne ("Charlie Hebdo") ma dopiero się ukazać z karykaturami proroka Mahometa, a już na francuskich ulicach tumult. Płonie wszystko czego muzułmańska zapałka dosięgnie.
Dla mnie ta postawa islamu przypomina kaczyzm. Gdy berlińska gazeta niszowa opublikowała na drugiej stronie dwa kartofle, które miały przypominać bliźniaków Kaczyńskich, u nas podniósł się wzwód patriotyczny, włącznie z prokuratorskimi śledztwami.
Tymczasem jedno warzywo nie żyje, drugie warzywo łazi po Krakowskim Przedmieściu. Różnica między muzułmanami a pisowcami-smoleńczykami może jakaś jest, ale niewielka.
Dla nas groźniejszy jest bezrozum smoleński.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz