czwartek, 9 maja 2013

Brudziński chce ścigania ekspertów państwowej komisji ds. katastrofy smoleńskiej


Niektórzy, a nawet liczni, komentatorzy liczyli, że po dezercji Rafała Rogalskiego z obozu smoleńskiej załamie się Macierewicza koncepcja zamachu i wybuchów na pokładzie tupolewa. Nic z tego.

Ona ulegnie nawet wzmocnieniu. Zwłaszcza po powstaniu zespołu Macieja Laska, który ma za zadanie odkłamać smoleńską interpretację PiS. "Linię obrony" PiS zaprezentował Joachim Brudziński w Radiu Zet w rozmowie z Moniką Olejnik: "Obecna prokuratura w wielu obszarach bardzo się kompromituje".

A o zespole Laska: "Tak jak kompromitują się za publiczne pieniądze różnego rodzaju wydziały propagandy powołane z tzw. ekspertów komisji Jerzego Millera".

Tym samym Brudziński (i PiS) podaje Polakom wykładnie raportu Jerzego Millera: robili amatorzy, ludzie Donalda Tuska.

Jeszcze dalej posuwa się Brudziński: "Tzw. ekspertami powinni zająć się odpowiednie służby".

Krótko pisząc: służby specjalne. Sensu w tym niewiele, lecz nie chodzi o sens i jakąkolwiek logikę. Czyżby służby będące w dyspozycji premiera Tuska miały ścigać ekspertów komisji powołanej przez tegoż Tuska.

Sens ma najmniejsze znaczenie. Zawaliła się strategia smoleńska, która jest najważniejszym narzędziem w kształtowaniu elektoratu, ludu smoleńskiego. Z tych wyborców w PiS nigdy nie zrezygnuje. Politycy partii Kaczyńskiego będą dezawuować wszystko, co zaproponuje rząd, aby oczyścić politykę ze smoleńskiej atmosfery kłamstwa. Do tej pory się sprawdzało. I teraz też się sprawdzi.

Cierpi na tym polska polityka i przestrzeń publiczna. To nie jest zmartwienie Brudzińskiego, ani kogokolwiek z PiS. Nie zrezygnują z mitu smoleńskiego, tak cierpliwie budowanego przez 3 lata. Partia rządząca dotkliwie odczuwa, że odpuściła prostowanie kłamstw smoleńskich. Będzie to nie tylko kosztowało PO, ale i kraj dotkliwiej niż obecnie się wydaje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz