czwartek, 25 kwietnia 2013

Maminsynek Kaczyński użala się nad sobą i szantażuje



Jarosław Kaczyński jako pełny sierota ma prawo skamleć po śmierci rodziców. Robi to jednak publicznie, wobec tego mamy prawo oceniać jego lament. Jest to lament polityczny, mało egzystencjalny, choć trudno nie wątpić, że prezes PiS był maminsynkiem. Jakoś ojca niespecjalnie kochał, może traktował go po męsku. Swego czasu dał temu odpowiedź obszerny materiał publikowany w "Newsweeku".

Lament publiczny to nic złego, jednak konteksty, w jakich to czyni Kaczyński, pokazują jego dwie twarze. Niedojrzałość polityczną i niedojrzałość jako człowieka. O tym pierwszy niedorośnięciu przekonujemy się niemal codziennie, o tym drugim wiemy znacznie mniej. Nie założył własnego domu, rodziny, brak prawa jazdy i konta bankowego - opisują jego mizerność, jako człowieka i obywatela. A przy tym ten człowiek chciałby rządzić, nie mając pojęcia o codziennych potrzebach Polaków.

Sieroctwo Kaczyńskiego wszystkimi porami z niego wyszło w wywiadzie dla magazynu "VIVA!". "Gdyby nie było Smoleńska, mama by dzisiaj żyła". A co z ojcem (tatą)? Zeszedł przed Smoleńskiem.

To jest publiczne skomlenie i szantaż. Kto przysłużył się do katastrofy smoleńskiej? Polityczne chciejstwo Jarosława, aby brat rozpoczął kampanię do reelekcji w Katyniu, mając niewielkie szanse na wybór? A ile lat mama miała żyć? Wszak jest o pokolenie starsza od syna. Kaczyński wygląda, jak wygląda. Rówieśnicy wyglądają lepiej od niego, przynajmniej zewnątrznie. Nikomu nie należy życzyć śmierci. Jednak w tym kontekście można wątpić, czy prezes PiS dożyje wieku mamy.

Te rozważania można ciągnąć dalej. Nie będą przyjemne dla Kaczyńskiego, jednak sam na nie naraża się, dając asumpt swoim wywiadem. Niedojrzałość i publiczne skomlenie jedynie pozwalają nazwać go maminsynkiem. A lektury, o których wspomina, są dość stereotypowe, niektóre z nich winien mieć dawno za sobą. Prezes PiS użala się nad sobą, szantażując Smoleńskiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz